O złotych jajkach Faberge można powiedzieć: „Ach, co za jajka!”. Stwierdzenie takie jest możliwe, ponieważ to nie są jajka, ale cuda. Można też trywialnie zapytać: „A po ile jedno takie jajko?”. Ano po kilkanaście, kilkadziesiąt milionów dolarów. Trochę drogo, ale kogo nie stać na ich kupno, może je sobie obejrzeć w Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu.
Agencja Reutera opublikowała 21 marca br. wiadomość, którą media w Stanach Zjednoczonych okrzyknęły „odkryciem stulecia”. Pewien sprzedawca złomu z USA za 14 tys. dolarów na targu staroci kupił 8-centymetrowy oryginalny przedmiot – złote jajko. Próbował je dalej z zyskiem odsprzedać, nie znalazł jednak nabywcy. W internetowej wyszukiwarce wpisał więc słowa „jajo” oraz „Vacheron Constantin” – napis, który znajdował się na jajku. Chwilę później dowiedział się, że jest milionerem. Jajko to bowiem jest od lat poszukiwanym carskim jajem Faberge z 1887 roku, którego wartość szacowana jest na kilkadziesiąt milionów dolarów. Szczęśliwy handlarz złomu skontaktował się ze specjalistami z firmy jubilerskiej Wartski w Londynie. Firma ta odkupiła jajo i wystawi je publicznie w sklepie między 14 a 17 kwietnia.
Między 1887 a 1917 rokiem w pracowniach złotniczych Petera Carla Faberge w Petersburgu powstało 71 jaj, z czego 52 jajka dla rodziny carskiej. Od 18 lutego do 18 maja 2014 roku cztery słynne jajka goszczą również w Wiedniu na wystawie w Muzeum Historii Sztuki.
Cudowny świat carskiego złotnika
Złotnik, artysta, ostatni dostawca dworu rosyjskich carów, Peter Carl Faberge, tworzył niezwykłe przedmioty jubilerskie, zadziwiał wszystkich możliwościami graniczącymi z wirtuozerią. Pochodził z francuskiej rodziny osiadłej w Petersburgu, przejął zakład złotniczy po ojcu. Uzyskał natychmiastową sławę, gdyż odszedł od konwencjonalnej biżuterii na rzecz fantazyjnych, filigranowych wyrobów złotniczych.
Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu prezentuje ponad 160 obiektów sztuki Faberge, kóre pożyczono z muzeum na Kremlu i moskiewskiego Muzeum Minerałów. Precjoza te rzadko opuszczają kremlowską twierdzę carów, bo historia sprawiła, że ostało się ich niewiele. Dziesięć egzemplarzy posiada Kreml, dziesięć jest w posiadaniu osób prywatnych, dwanaście znajduje się na terenie USA. Po rewolucji październikowej część egzemplarzy sprzedano, część rozkradziono, ale muzea rosyjskie ciągle kupują z całego świata odnalezione przedmioty.
Faberge to jednak nie tylko wielkanocne prezenty dla rodziny cara, ale piękne przedmioty jubilerskie. Faberge był nazywany geniuszem. Pracował nie tylko dla Romanowów, ale także dla innych dworów europejskich, dla bogatych i arystokracji, zaspokajając ich gusty i zachcianki. Peter Carl Faberge wraz ze swoją pracownią przygotowywał od 1883 roku kunsztowne podarunki dla Aleksandra III, później dla jego syna Mikołaja II, ostatniego cara. Sam złotnik Faberge prawdopodobnie nie wykonał wszystkich jaj wielkanocnych własnoręcznie, ale sporą część stworzyli jego pracownicy na czele z jego projektantami. Kierowana przez Faberge pracownia złotnicza zatrudniała ponad 500 złotników, grawerów i jubilerów z różnych krajów. Swoje inspiracje czerpali z wydarzeń historycznych, takich jak np. otwarcie kolei transsyberyjskiej. Dzieła, które wykonywali, zdobili miniaturami carskich rezydencji, wizerunkami członków rodziny. I tak jajo z 1885 roku zawierało scenę zmartwychwstania Chrystusa. Dekoracja jajka koronacyjnego ofiarowanego przez Mikołaja II żonie Aleksandrze w 1897 roku nawiązywała do sukni koronacyjnej carycy. W środku ukryta była kareta koronacyjna z siedzeniami z rubinu, szybami z kryształu i koroną na dachu. Kolejne egzemplarze zostały skonstruowane tak sprytnie, że po naciśnięciu guzika wyskakiwały z jajka portreciki rodziny carskiej, w innym był ukryty zegar. Jajko posiadało zawsze efekt zaskoczenia.
W 1887 roku Faberge otwiera salon i pracownię złotniczą w Moskwie, później w Odessie i Londynie. W pracowni w Petersburgu pracowano przy 25 maszynach i piecach do wytopu metali. Wartość rocznej produkcji przekraczała 400 tysięcy rubli. W okresie istnienia firmy, czyli w latach 1872-1917, wytworzono 150 tysięcy przedmiotów. Każdy obiekt był unikatowy, powtórki należały do rzadkości. W okresie przewrotu bolszewickiego Faberge był zmuszony zamknąć sklep i opuścić sowiecką Rosję. Zmarł w Lozannie, pochowany został w Cannes. Zostawił czterech synów, ostatni z nich, Eugen, zmarł w 1960 roku.
Jajka Faberge stały się w czasie rewolucji symbolem carskiej pychy i lekceważenia ludu. Car, zamiast przeprowadzać konieczne reformy, wydawał miliony na zbyteczne cacka. Kiedy więc bolszewicy przejęli władzę, rozpoczęło się wyprzedawanie wszystkiego na potrzeby zakupu broni. Wiele kosztowności zaginęło, do dzisiaj trwają poszukiwania i proces wykupywania przez muzea. Pojawiają się również informacje, że niektóre z jaj Faberge były przechowywanie na Dolnym Śląsku w czasie drugiej wojny światowej.
Rosyjska Wielkanoc i sztuka podarunku
Podstawowym składnikiem wielkanocnego śniadania jest jajko, którego kult jako symbolu życia wywodzi się z zamierzchłych czasów. Pisanki, zdobienie jajek było znane od dawien dawna. W kalendarzu ortodoksyjnej Rosji Wielkanoc jest najważniejszym świętem. Wtedy też Rosjanie obdarowują bliskich… jajkami, a materiał, z którego są zrobione, świadczy o zamożności darczyńcy. Naturalnie te najcenniejsze z podarowanych kiedykolwiek w historii to Faberge. Z roku na rok jajka wielkanocne osiągały coraz ciekawszą formę, były coraz bardziej ekstrawaganckie. Warsztat złotnika wytwarzał dla cara rokrocznie kunsztownie zdobione pełne niespodzianek konstrukcje, które opowiadały jakąś historię. Jedno z najsłynniejszych, nazywane jajem z kurą, otwierało się jak matrioszkę. W środku było żółtko wykonane ze złota, a w żółtku, na złotej grzędzie siedziała platynowa kura. Był to prezent dla carycy Marii Fiodorowny, który symbolizował jej matczyne-kwocze uczucia wobec podwładnych. W 1885 roku para carska obchodziła swoją dwudziestą rocznicę ślubu i Aleksander szukał wyjątkowego prezentu dla swojej żony, carycy Marii. Po śmierci Aleksandra car Mikołaj II postanowił kontynuować tradycję. Każdego roku zamawiał u Faberge dwa jajka; jedno dla matki, drugie dla żony. Za każdym razem niespodziankę, którą zawierało w sobie jajko, trzymano w sekrecie aż do samej Wielkanocy. Podobno car zawsze wypytywał złotnika, czym zaskoczy w tym roku, na co Faberge odpowiadał: „Wasza Wysokość będzie usatysfakcjonowany”. I tak też zawsze było. Warto podkreślić, że oprócz jajek Faberge wykonywał też inne przedmioty.
Jajka z wiedeńskiej wystawy
Są tylko cztery, ale jak wspominałam – jest ich w ogóle mało w Rosji w zbiorach muzealnych. Pierwsze z nich to zielone cacko zdobione złotą ornamentyką arabeskową z brylantami. Naturalnie jajko się rozkłada i składa za pomocą rubinowego przycisku, który swoją czerwienią harmonizuje ze złotem i zielenią. W środku stateczek z napisem „Asow”, ze wszystkimi elementami, jakie statek posiada. Pomimo jego miniaturowej wielkości dobrze rozpoznajemy maszty, parowe kominy i cały pokład. Egzemplarz ten miał upamiętnić podróż synów cara Aleksandra III, która trwała dziewięć miesięcy, a celem jej było poznanie oddalonych krajów na Wschodzie.
Drugie cacko wystawowe przedstawia pociąg transsyberyjski z kilkoma wagonami, które mają okienka i lokomotywę – wszystko zgodnie z oryginałem. Złoty pociąg nakręca się kluczykiem – i zaczyna się podróż. Datuje się to jajko na rok 1900. Jest prezentem cara Mikołaja II dla żony. Wszystkie małe wagoniki można złożyć i włożyć do środka jajka, które opiera się na orlich nogach, zwieńczone dumnym orłem. Niesamowity kunszt i bogactwo złota, onyksu, platyny i diamentów. Małe wagoniki mają napisy: „dla dam”, „dla palaczy”, „pierwsza i druga klasa”, są oznaczone miejsca, jest też wagonik, który jest kaplicą.
Trzecie jajko wielkanocne przedstawia moskiewski Kreml. Jest prezentem cara Mikołaja II dla carycy Aleksandry Fiodorowny z roku 1906. Przez okna widać wnętrze świątyni. Dachy wieżyczek pokryte są zieloną emalią, na elewacji umieszczono miniatury ikon, cała budowla opiera się na białym onyksie, w którym jest zamocowany mechanizm muzyczny. Po uruchomieniu kluczem można usłyszeć hymn wielkanocny. Złoty kluczyk obok całej rzeźby przypomina, że to jest katedra rozbrzmiewająca muzyką.
Ostatnie, kobaltowe, niebieskie jajko z 1917 roku, które nie zostało ukończone z powodu rewolucji, jest obiektem bardzo ciekawym i trochę już współczesnym. To jakby planetarium osadzone na chmurze. Zachwyca matowym grawerem gwiazd. Pochodzi ono ze słynnego Fersman Muzeum. Kobaltowe jajko zostało dokończone dopiero w 2005 roku, umieszczono na nim przeźroczysty pierścień z pleksiglasu i wskazówki zegara.
Ale podróż z Faberge nie kończy się tylko na tych czterech eksponatach. Baldachim koronacyjny, wspaniałe papierośnice, obudowa na Biblię, ordery, kolie, solniczki, kasety na biżuterię, kwiaty, figury zwierząt. Zaczarowany świat. Broszki, które są piękniejsze niż żywe cykady czy skorpiony, gdyż kamienie błyszczą mistrzowskimi szlifami. Nie sposób przekazać tego piękna słowem, jednorazowe odwiedziny wystawy nie pokażą wszystkich szczegółów. Właściwie mała ekspozycja – ale jakże wielka.
Faberge dzisiaj
Historia była mało łaskawa dla Faberge. Jego marka była ciągle odkupywana. W 1989 roku za 1,5 mld dolarów kupił ją koncern Unilever. Kilka lat temu Unilever sprzedał markę funduszowi Briana Gilbertsona, który kontynuuje tradycję bogatych diamentowo-rubinowych jaj, a ich ceny sięgają 480 tys. dolarów. Firma planuje także wprowadzenie tańszych, seryjnych jaj, które będą kosztować od 8 tys. dolarów wzwyż. Pierwszą współczesną wersją było tzw. „jajko pokoju” wykonane dla Gorbaczowa w 1991 roku. Ze względu na swoją wartość ciągle powstają wielkie fałszerstwa, produkowano ich setki we Francji i w Wielkiej Brytanii.
Wiadomo, że fabryczka Faberge wypuściła 57 egzemplarzy szczerozłotych jaj, z czego 11 uchodzi za zaginione. Ale co jakiś czas w największych domach aukcyjnych pojawiają się jajka pretendujące do miana „carskich”, osiągają wysokie ceny, choć nie zawsze można je ocenić jako prawdziwe. O tych produktach marzą ciągle najbogatsi, jaja Faberge są wiecznie pożądane przez kolekcjonerów. Motywy Faberge spotykamy także w sztuce dekoratorskiej, a nawet cukierniczej. Przekonamy się o tym, odwiedzając wiedeńską cukiernię Demel, która w witrynie eksponuje jedno z jajek Faberge. Tak więc jajko kołem się toczy.
Artykuł ukazał się w piśmie Polonika nr 231, kwiecień 2014 r.